Paulo Sousa – wszystko źle
Był Adam Nawałka. Było źle. Dlaczego? Bez przerwy graliśmy tą samą jedenastką. Fakt, udało nam się pokonać Niemców, potrafiliśmy też zagrać kilka spotkań, po których mogliśmy powiedzieć „wow, ale fajnie!”. Mimo wszystko było źle. Miał fart. Trafił na złoty czas piłkarzy, a gdyby nie ten złoty czas, całość nie nabrałaby kształtów, jakich nabrała. Powiedzcie to Guardioli. Jak to mówią – z pustego i Salomon nie naleje.
Gdy kadrę prowadził Nawałka byliśmy przewidywalni i prości do rozszyfrowania. Na prawym zawsze był Kuba, a na lewym Grosik i tak dalej. As z rękawa? Zawsze w tym samym momencie, zawsze w ten sam sposób. Zmiany? Każdy Kowalski znał je na pamięć – kto, za kogo, kiedy. Wszystko było tak solidne i nie do ruszenia jak nasza gra zarówno w ofensywie jak i w defensywie. Wszystkim oglądającym konferencje prasowe śniło się to po nocach.
Za Jurka Brzęczka było źle jeszcze zanim zaczął. Facet po ogłoszeniu go nowym selekcjonerem reprezentacji momentalnie został skazany na porażkę. W żargonie piłkarskim – mecz przegrał już w szatni. I – przyznaję się – sam nie byłem fanem tego wyboru. Mimo to jest mi go po prostu szkoda.
Doczekaliśmy się trenera – pozwolę sobie to napisać – z wyższej półki. Dostaliśmy towar ekskluzywny – dwukrotny tryumfator Ligi Mistrzów, były gracz Juve, Borussii, gość z jakąś przeszłością na światowym poziomie. I daleko mi do tych, co uzależniają sukcesy trenerskie od wyczynów piłkarskich, uważam te dwie role za dwa różne światy, ale jednak – towar ekskluzywny.
Mam wrażenie, że tę drużynę wreszcie trenuje ktoś z pomysłem, jakąś filozofią, ktoś, kto szuka rozwiązań. Podoba mi się, że trener używa słowa „proces” i mówi „gramy za wolno, musimy szybciej i odważniej podejmować decyzje”. Od żadnego innego selekcjonera nie usłyszałem właśnie takich konkretów. A wydawałoby się, że „granie zbyt wolno” jest tak banalne, iż wszyscy o tym wiemy.
Jest Paulo Sousa. I jest źle. Nie dał zagrać Glikowi, z Węgrami przekombinował i nie trafił ze składem, z Andorą zagrał trójką z przodu i „zmarnował” potencjał Lewandowskiego. Bo przecież ten – o zgrozo – musiał cofać się do drugiej linii. Strzelam w ciemno: gdyby nasz napastnik w Bayernie grał kogoś w rodzaju fałszywej dziewiątki, czytalibyśmy dziś ” o nowym pomyśle na Lewego”. I w końcu – jest źle, bo nie dał odpocząć największej gwieździe drużyny i ten niefortunnie złapał kontuzje. Toż to skrajnie nieodpowiedzialne. Jak on tego nie przewidział! Gdyby Lewandowski nie zagrał też byłoby źle. Bo z nim strzelilibyśmy przecież więcej. A gole mogą okazać się istotne.
W meczach z Węgrami i Andorą nie pokazaliśmy pięknego futbolu – to oczywiste. Ale może nie o system powinna rozbijać się dyskusja, a o wykonawców. Może dlatego Paulo Sousa poszukuje twarzy nowych, bo te, do których przez lata się przyzwyczailiśmy nie są jednak na takim poziomie, na jakim być powinny. A może po prostu na wszystko potrzebny jest czas. Ja od pół roku tłumaczę dzieciom, jak podawać piłkę wewnętrzną częścią stopy.
Write a comment