Minęły trzy lata działalności Królewskich Złoczew. Naszły mnie rozterki. Zacząłem myśleć nad tym, jak zmieniła się moja rola jako osoby, która chce szkolić młodych piłkarzy. Czy w chwili obecnej nadal mogę nazywać się trenerem? Może moja rola i moje obowiązki zmuszają mnie do tego, by z tej sceny zejść. Serio, zacząłem pytać sam siebie, czy w ogóle powinienem wychodzić na boisko, skoro poza nim pracy do zrobienia jest tak dużo, że momentami już na samym początku zajęć czułem zmęczenie całym dniem.

Takie wątpliwości pojawiają się wtedy, gdy postanawiasz zorganizować coś, za co bierzesz pełną odpowiedzialność i chcesz, by działało najbardziej profesjonalnie, jak tylko to możliwe. I takie wątpliwości pojawiają się wtedy, gdy szybko nabierasz rozpędu i nie potrafisz wcisnąć hamulca.

Cała przygoda w budowaniu małej akademii w mojej rodzinnej miejscowości zaczęła się w 2020 roku. Nie sądziłem, że na klatę wziąć będę musiał aż tyle ciężarów.

Nie sądziłem, że będą momenty, w których będę wyczerpany jeszcze przed przyjazdem na boisko. Nie sądziłem, że w akademii pojawi się blisko 100 zawodników, dla których będzie trzeba codziennie spinać pośladki.

Nie sądziłem też, że tak często w ciągu dnia można odbierać telefon. Bo zawsze jest coś do załatwienia, zawsze gdzieś trzeba wyskoczyć, chociaż na chwilę. Zawsze znajdzie się coś, czego trzeba akurat teraz dopilnować. Bo w mniejszej akademii, jeśli chcesz zrobić coś dobrze, a nie masz przecież dziesiątek tysięcy na gościa od reklamy, fotografa i pani od social mediów, musisz po prostu zrobić to sam. To sporo roboty. Roboty, której nie widać. Bo jeśli coś działa całkiem nieźle, wszyscy wokół myślą, że jest nieźle, ale nie zastanawiają się, dlaczego.

Grafik treningów sam się nie układa. Sam nie wepnie się w plan pracy trenerów jako dodatkowa fucha. Bo trenerzy sami się nie znajdą, a boisko samo się nie załatwi. Gadżety też same się nie zamówią, a koszulki dla nowych zawodników nie wyskakują z magicznej lampy po jej potarciu. O wszystko trzeba zadbać.

I tego dbania o wszystko nauczyłem się przez ostatnie trzy lata. I dzięki temu dbaniu o wszystko udało się stworzyć coś naprawdę fajnego, coś rokującego i atrakcyjnego. Przez ten czas starałem się przenieść jak najwięcej elementów z dużych akademii na własne podwórko. Starałem się wprowadzić dobrą organizację pracy i odpowiednie zasady. Przygotować dobry plan i niezłe warunki. Zatrudnić odpowiednich ludzi i myśleć, kogo zatrudnić będzie trzeba za dwa i pięć lat.

Przez ten czas stworzyliśmy program szkolenia, zbudowaliśmy kadrę, wyposażyliśmy całą akademię w niezbędny sprzęt, a trenerom kupiliśmy nawet klubowe skarpetki. Tutaj nawet w skarpetkach swoich nie chodzisz! Nakręciliśmy też kilka filmów promujących klub, bo przecież prawdziwi piłkarze nie tylko grają na boisku, ale i przed kamerą.

Udało się zwiedzić kilka zakątków Polski i zagrać w naprawdę silnych turniejach. Udało się zaprosić wielu ludzi do nas, kiedy to my organizowaliśmy rozgrywki dla młodych piłkarzy. Jestem z tego dumny.

Były momenty, w których zastanawiałem się, czy nie brakuje mi po prostu przygotowania treningu i przeprowadzenia dobrej jednostki ze swoimi zawodnikami. Czy nie brakuje mi przybicia piątki po zajęciach i skupienia się wyłącznie na tym, jak spisali się chłopcy w meczu orlików w ostatni weekend.

Zastanawiałem się też, czy nadal jestem wystarczająco dobrym trenerem, bo gdy wychodziłem na murawę, czułem się wypompowany wszystkim innym dookoła i bałem się, że dziś nie dam z siebie tyle, ile powinienem. Myślałem nad tym, czy na trening, na swoich graczy i na siebie jako trenera poświęciłem wystarczająco dużo czasu.

Każdy bywa zmęczony. Każdy ma gorsze momenty. Miewałem takie i ja. Wiedziałem, że nie daje z siebie wszystkiego na boisku, bo musiałem zrobić coś jeszcze.

Te trzy lata były naprawdę mocne i pełne roboty. Ja starałem się wykonywać ją najlepiej na każdej płaszczyźnie.

Możecie mi wierzyć. Możecie pomyśleć: „ściemnia!”. Te trzy lata dały mi w kość. Ale dały mi też sporo lekcji i świadomość, ile pracy trzeba włożyć w cały ten proces. Dały mi też lekcję, że czasem trzeba zwolnić i oprócz wybiegania w przyszłość, planowania i całego dbania o to wszystko, należy cieszyć się tym, co jest i co robi się teraz.

A teraz zakładam swoje mundiale i idę na boisko.

Czy nadal jestem trenerem? Nie wyobrażam sobie nim nie być. Zwłaszcza, że zrobiłem tak wiele, by mieć do tego warunki. Nawet skarpetki mam klubowe.