Co zrobić kiedy Twojemu piłkarzowi znów nic nie wychodzi?
Wszyscy lubimy oglądać udane zagrania. Wszyscy lubimy oglądać rulety, dryblingi i prowadzenie piłki w kierunku bramki przeciwnika z prędkością zbliżoną do rozpędzonego ferrari. Wszyscy lubimy, gdy nasi zawodnicy zakładają „siatki” w najmniej oczekiwanym do tego momencie. Wszyscy lubimy patrzeć na coś, czego kompletnie na boisku się nie spodziewaliśmy. I lubimy wtedy mówić „wow, ale kozak!” i śmiać się w duchu, że to przecież nie miało prawa się udać. A jednak.
Wszyscy lubimy momenty, gdy coś się udaje. Lubimy też momenty trudne i skomplikowane, z których wychodzimy bez zadrapania i obronną ręką. Robimy coś nadzwyczajnego i coś, czym zachwycamy się nie tylko my, ale i wszyscy dookoła. To własnie wtedy mówimy sobie: „tak jest, to właśnie ja!”.
Są też momenty na boisku, których nie lubimy. Trudne, dokładające ciężaru do każdej kolejnej akcji. Trudne, które sprawiają, że oddycha się ciężej i biega wolniej. To momenty, w których myślimy, że każde kolejne podanie znaczy co najmniej półfinał mistrzostw europy. Być albo nie być. To momenty, które są w głowie i juniora, i żaka, a może przede wszystkim tego drugiego. To momenty, w których spoglądamy na trenera i pytamy samych siebie: „może zawołam zmianę?”.
Trudne momenty własnie dlatego, że są trudne albo plączą nam nogi, albo dodają skrzydeł jak red bull. Albo spadamy w dół z olbrzymią prędkością, albo powolutku, krok po kroku, zagranie po zagraniu idziemy naprzód.
Są mecze do zapomnienia. Takich, których nigdy w życiu nie zdecydowalibyśmy zagrać się raz jeszcze. Takie, w których pamiętamy każde zagranie nie dlatego, że było fantastyczne, ale dlatego, że każde z nich nie było wystarczająco dobre.
W trudnych momentach, których doświadczamy istotą rzeczy jest ich zrozumienie i świadomość, że każdy z nas je przeżywał i przeżywać będzie. To zrozumienie, że porażka to część całej tej zabawy jaką jest piłka nożna. Ale też zrozumienie, że mam wokół siebie kolegów, trenera i rodziców, którzy ten gorszy moment rozumieją. I nawet jeśli nasz występ był 150 kilometrów daleko od dobrego, to zawsze jest ktoś, od kogo możemy czerpać coś lepszego. Zawsze jest obok nas ktoś, kto jest w stanie pomóc. Zawsze w drużynie znajdzie się ktoś, kto swoim lepszym dniem wesprze drużynę, jeśli my nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Zawsze jest ktoś, kto strzeli bramkę, zawsze jest ktoś, kto może pomóc naprawić mój błąd.
Bo to właśnie siła zespołowości. Łączenie lepszych i gorszych momentów i odszukaniu pomiędzy nimi balansu.
Bo jeśli w tym danym dniu nie jesteśmy w stanie dać czegoś ekstra kolegom, nie przekreśla to wcale, że w kolejnym meczu to właśnie z naszych dobrych momentów wszyscy wokół będą korzystać. Jedyne, na co nie możemy sobie pozwolić to myśl, że ten jeden słaby moment definiuje nas jako słabych piłkarzy.
Write a comment