Lubię takie dni jak dziś. Świeci słońce, jem jajecznicę ze szczypiorkiem, idę na spacer i myślę sobie: „ale jest fajnie”. I jeszcze otwieram swój własny sklep internetowy. Swój, ale z myślą o czytelnikach bloga.

5 lutego urodził się Cristiano Ronaldo. 5 lutego urodził się także Neymar. 5 lutego na świat przyszedł również Piłkarski Kołczu. Mógłbym to jakoś ładnie spuentować, ale czy muszę?

Zamówię tort czekoladowy, kupię szampana, usiądę w fotelu i cały dzień będę oglądał seriale. Zrobię sobie święto. Najpierw jeszcze zaliczę dentystę. A później hulaj dusza piekła nie ma.

Ostatnie dni były dla mnie intensywne. Znasz to uczucie? Jakbyś występował w dogrywce Pucharu Polski grając w A-klasowej drużynie po zupełnie nieprzepracowanym okresie przygotowawczym. Brakuje ci tlenu, modlisz się o końcowy gwizdek, łysy przedłużył jeszcze o dwie minuty, wynik 2:2, twoi koledzy na ławce są bardziej zmęczeni wczorajszą balangą, niż ty dzisiejszym starciem, a szkoleniowiec Gerwazy wystawi cię zaraz do serii jedenastek jako piątego. Decydującego.

Łyk wody. Wszystko dzieje się szybko. I następuje ta chwila, gość z brodą myli się z wapna, chciał przyświrować, zrobić Panenką, ale Zbychu zostawił dłuższą trawę i popularny „Broda” skręcił kostkę. Idziesz, droga jest długa i prosta. Idziesz, masz opuszczoną skarpetę. Po walce. I dlatego, że grał w niej jeszcze twój dziadek. Guma jest luźna, ale to dziedzictwo i historia. Całujesz futbolówkę marki Zina, stawiasz ją na wapnie i nie bierzesz zbyt długiego rozpędu, aby w trakcie biegu nie złapał cię skurcz. Patrzysz w oczy bramkarzowi i myślisz: „ale leszczyk”. I walisz z kazika pod ladę.

Tryumfujesz, biegniesz ile sił w nogach. Prezes krzyczy: „Zamykajcie wszystkie bramy!”. Ale ty jesteś w amoku. Toniesz w objęciach swoich kumpli z zespołu. Obiecują ci duże piwo. Jesteś bohaterem.

Tak się właśnie czuję.

Planowałem od jakiegoś czasu otwarcie własnego sklepu z materiałami dla trenerów. Spędziłem mnóstwo godzin na przygotowywaniu kolejnych naprawdę fajnych rzeczy do kupienia. Później pracowałem nad postawienie sklepu. A później znów nad materiałami. I udało się – oto jest.

Na teraz w Sklepie Piłkarskich Kołczów znajduje się pięć produktów. Każdy z nich jest wartościowy i warty uwagi. Cztery z nich są w promocyjnej cenie z okazji 1. rodzin bloga (poza Premium Planem). Ceny obowiązywać będą do 5. lutego.

Do tej pory moje materiały bonusowe były przeznaczone wyłącznie dla patronów. Chciałem przetestować ten system, sprawdzić zainteresowanie. Ale jednak nie jest on idealny zwłaszcza dla czytelników. Np. złoty patron to koszt 40 złotych miesięcznie. Ale biorąc pod uwagę, iż patronem trzeba być z góry na trzy miesiące, robi się z tego wydatek 120 złotych. Bardzo zachęcające, co? Teraz Premium Plan (tylko najwyższy) można kupić również w sklepie. Po prostu. Wrzucasz do koszyka i masz. Bez stresu – patroni dalej mają dostęp do materiałów. Możecie dalej wspierać mnie w systemie lub po zakończeniu członkostwa wykupić Premium bezpośrednio u mnie.

Sklep hula aż miło, trenerzy już go odwiedzili, niektórzy wykupili całe pakiety publikacji. A bierzcie, kupcie nawet drugi raz jak chcecie. Serio – bardzo się cieszę, to świadczy o tym, że w jakimś stopniu czytelnicy ufają, iż moje materiały są spoko. Może nawet mnie trochę lubią.

W tym momencie zrobiłem kolejny krok do przodu w swojej karierze zawodowej i w rozwijaniu miejsca, które lubię i ja, i ty. Mam jeszcze co do niego spore plany, ale o tym dowiesz się już wkrótce. Wolę działać i je zademonstrować, niż o nich opowiadać.