Przez długi, długi czas uważałem, że jednostka treningowa musi być magiczna, musi zaskakiwać i być niepowtarzalna dla moich zawodników. Dlatego też w każdej z nich starałem się planować niepowtarzalne środki treningowe. Piłkarze mieli czuć wyjątkowość każdej minuty i pomysłowość trenera w dostarczaniu nowych bodźców.

Sporo czasu marnowałem przed kartką papieru (na początku) bądź komputerem (trochę później) na nieustanne tworzenie nowości. Dokładałem sobie dodatkowej roboty. Traciłem też mnóstwo czasu na murawie na tłumaczenie zawodnikom coraz to nowszych środków treningowych, ustawiania pachołków, stożków czy innego sprzętu.

Od momentu usystematyzowania pracy wszystkich trenerów w Królewskich Złoczew nasza jednostka składa się z części wstępnej, w której pracujemy nad motoryką (bez piłek lub z piłkami) i części głównej, czyli dwóch gier lub jej fragmentów plus końcowej gierki dla dzieciaków. O części końcowej kiedyś już pisałem. Dwie gry to określenie nad wyraz ponieważ druga z nich jest niejako rozwinięciem lub małą modyfikacją pierwszej. Mimo wszystko potrzebujemy czasu na jej omówienie.

Zimą zacząłem eksperymentować. W związku z niższymi temperaturami skupiłem się przede wszystkim na intensywności i ograniczeniu czasu martwego podczas treningu. Skasowałem więc totalnie grę numer dwa. Przeszedłem zatem do planowania treningu, w którym przez pół godziny (jak później się okazało nawet 40 minut, bo tak dużo zaoszczędziłem czasu) zawodnicy realizują zaledwie jeden środek treningowy oraz grę końcową zajmującą około dwudziestu minut. Jaki jest tego efekt? Jednym słowem – rewelacyjny.

Usunąłem dodatkową przerwę na omawianie drugiej gry. Zyskałem zatem kilka minut, które mogę przeznaczyć na realizację celów jednostki, a nie na tłumaczenie środków treningowych. Unikam pytań dotyczących zasad, które pojawiają się w kolejnym ćwiczeniu, a więc moi zawodnicy mogą w pełni skoncentrować się na tym, czego od nich wymagam a nie na tym, by zrozumieć najpierw daną grę. Mogę również mocniej skoncentrować się na wskazówkach, które poprawiają zachowania moich graczy. Znają zasady, a więc nie muszę poświęcać na nie ponownie dodatkowej uwagi, co przekłada się jeszcze bardziej na realizacji celów treningu. Cała jednostka zyskuje również mocno na intensywności. Mniej przerw, mniej przestojów, więcej grania.

Nasuwa się pytanie: czy młodzi piłkarze są znudzeni takimi treningami? Odnoszę wrażenie, że wręcz przeciwnie. Używam takich samym bądź bardzo podobnych gier, a chłopcy dostają więcej tego, co lubią: meczów, pojedynków, bramek, rywalizacji. Ja otrzymuje większe możliwości korekty danych elementów, a nawet przerwania gry (wiem, że mam na to sporo czasu).

Czasem mniej znaczy więcej. Zaplanujesz mniej środków, a w trakcie zajęć przekażesz więcej treści. Polecam sprawdzić. Naprawdę warto. Być może stanie się to u mnie czymś standardowym w pracy trenera. U Ciebie również może. Bo w trakcie treningu nie chodzi o to, by był magiczny i byś zaskakiwał swoich piłkarzy. Nie musisz tłumaczyć im nowych zasad, lepiej tłumacz im to, czego wymagasz od nich na boisku.