Jeśli marudzisz, bo trener Twojego dziecka chce zimą trenować na dworze, to wiedz, że nie organizuje on treningów w niższej temperaturze, bo jest odklejony. Na pewno coś mu się ubzdurało. Głupek jakiś.

Nie, on nie chce, by Twój syn złapał przysłowiowego gila, zmarzł. I w ogóle pewnie Tobie na złość robi. Wręcz przeciwnie – robi to świadomie, by organizm Twojego dziecka mógł w pewien sposób dostosować się do innych warunków pogodowych, by był twardszy, bardziej elastyczny, odporny, a co za tym idzie – by Twój syn rzadziej chorował.

To też taka próba charakteru dla dziecka. Bo zadajesz sobie pytanie – rzuci wszystko i pójdzie grać, czy stwierdzi, że woli pić herbatę pod kocem i oglądać netflixa.

Jeśli myślisz, że Twój trener jest dziwny, bo trenuje na dworze, to wiedz, że grubo się mylisz. Bardziej dziwni są ci, którzy wchodzą na halę już w październiku, bo bardziej od koncentracji nad rozwojem Twojego dziecka dbają o to, byś był zadowolony, uśmiechnięty nie narzekał i spokojnie zapłacił składkę.

Krótki tekst początkowo pojawił się na moim facebooku i narobił sporo zamieszania. Postanowiłem jednak, że wszystkie treści będą publikowane również na blogu, aby nie zginęły w social media.