W momencie gdy pojawiają się pierwsze niższe temperatury, z nieba spadnie kilka kropel deszczu, a gałęzie drzew zaczynają się mocniej kołysać, rodzice zaczynają, odważę się tutaj napisać, domagać się treningów w hali. Coraz częściej pojawiają się pytania „a jest dziś trening?” i „kiedy hala, trenerze?”.

Z perspektywy rodzica – jest to dość zrozumiała sytuacja. Gdy jako trener albo jako klub nie informujesz go, jak wygląda plan działania, zwykle rozmowy na temat przerzucenia zajęć w ciepłe miejsce pojawiają się dość często. I często prezesi i koordynatorzy, trochę bojąc się o reakcje i finanse (tak, składki) ulegają presji i w podskokach zmykają z trawy na parkiet. A szkoda. Bo to nie rodzice powinni decydować o tym, kto, gdzie i jak trenuje. Ty jesteś szkoleniowcem i to Ty powinieneś wiedzieć, co dla Twojej grupy jest najlepsze.

Jak więc zachęcić do trenowania w niepogodę na dworze? Czego powinieneś unikać? Jak z tego wybrnąć? Ja stosuję w akademii kilka trików. Myślę, że mogą Ci pomóc.

Sztywne ramy w programie szkolenia

Najważniejsze – program. A jeśli go nie masz, określ ramy czasowe, w których dana kategoria wiekowa może (choć wcale nie musi) przejść na treningi w hali. Dzięki temu unikasz tych samych dialogów rok po roku. Po prostu prezentujesz slajd lub część programu, która mówi o tym, jakie zasady panują w akademii. A jeśli stworzyliśmy zasady, rodzic musi się do nich dopasować już w momencie zapisywanie do nas dziecka. Nie na odwrót. Dajesz jasny przekaz – mamy swoje reguły. Jeśli ci odpowiadają – witamy. Jeśli nie – musisz poszukać czegoś innego.

jeśli chodzi o treningi w hali u nas wygląda to następująco:

  • Skrzat – styczeń, luty (w przypadku zimnego grudnia, trener decyduje o tym, czy grupa wchodzi w halę),
  • Żak – styczeń, luty (z grudniem podobnie jak u młodszych kolegów),
  • Orlik – styczeń, luty (hybrydowo, tzn. w tym okresie grupa trenuje np. 2 razy na hali, 1 na dworze),
  • Orlik starszy i pozostałe grupy wiekowe – treningi cały rok na boisku.

Momentem przełomowym jest tutaj kategoria orlika, w której pracujemy hybrydowo, by powolutku przyzwyczajać zawodników do całorocznych zajęć na świeżym powietrzu.

I – uwaga – jeśli zdarzają się duże mrozy, po prostu dołączamy te grupy do zajęć w hali. Nikt nie wygłupia się i nie trenuje z orlikami przy -15 stopniach. W całym roku zdarzyło nam się to pare razy. Czasem również w mróz zamiast wchodzić w halę lub robić tradycyjny trening organizujemy sanki na górce i inne tego typu spotkania. Fajna odskocznia od codzienności, a dalej aktywność fizyczna.

Rozmowa z rodzicami (dużo wcześniej)

Drugim najważniejszym elementem jest dialog i komunikacja z rodzicami. Jeśli chcesz, by byli gotowi na treningi na dworze zimą, daj im się oswoić z tą myślą i ją przetrawić. My zwykle przypominamy o tym w momencie, gdy startuje szkoła. W domu wiedzą już od dawna, że ich piłkarz trenuje cały rok na boisku (albo np. do końca roku) i są w stanie odpowiednio przygotować swoje dziecko (zakupić odzież termiczną, czapkę, rękawiczki itd).

Najgorsze, co możesz zrobić, to zakomunikować wszystkim kilka dni przed mrozami, że zostajemy przecież na dworze, bo takie mamy widzimisię. To nie wygląda dobrze. Jeśli masz plan, wiesz kiedy, co i jak, możesz odpowiednio wcześnie przedstawić go opiekunom Twoich zawodników.

Zawsze ktoś się znajdzie

Musisz być świadomy, że pomimo Twoich ustaleń i zaplanowania całego procesu, zawsze znajdzie się osoba, której nie spodobają się Twoje pomysły, która będzie próbowała przekonać pozostałych do swoich racji i będzie miała na to swoje argumenty.

Kiedyś, gdy pierwszy raz nasza grupa młodzików miała trenować na dworze cały rok, pewna osoba na grupie napisała nam oraz wszystkim pozostałym rodzicom, że organizmy dwunastolatków nie są jeszcze gotowe na trenowanie w takich warunkach. Musisz potrafić spokojnie i merytorycznie odpowiedzieć na takie zarzuty, bo to Ty znasz się na rzeczy.

Ja wytłumaczyłem pani, jakie korzyści płyną z trenowania na dworze zimą i wrzuciłem kilka zdjęć innych akademii, aby udokumentować to, że nie jesteśmy świrusami i że to nam padło na głowę.

Rodzic może decydować o swoim dziecku, ale nie o całej grupie

Bo to Ty jesteś za nią odpowiedzialny. A jeśli ktoś chce, byś trenował jego dziecko, musi Ci zaufać. Musi wiedzieć, że znasz się na tym, co robisz i bierzesz to na swoje barki.

Ja napisałem wyżej już wspomnianej pani, że treningi w naszej akademii są zajęciami dodatkowymi, nieobowiązkowymi, a ich formułę dobierają trenerzy na bazie swojej wiedzy. Dodałem również, że jeśli nie ma życzenia puszczać dziecka na trening gdy jest chłodniej, może na ten czas zawiesić członkostwo w akademii.

Jaki był tego efekt? Chłopcy trenowali zadowoleni. Zawodnik wspomnianej pani nie przychodził na zajęcia. Ba, nie przychodził nawet wiosną, bo… chorował. Finalnie chłopiec nie gra już w piłkę wcale.

Dlatego też nie możesz przejmować się tym, że ktoś chce tak albo inaczej, bo nie wiesz, czy ten ktoś w ogóle za pół roku będzie pod Twoimi skrzydłami. I zrobisz sobie przez tego kogoś niepotrzebne zamieszanie. Czasem po prostu trzeba stawiać na swoim.

Pamiętaj: to Ty (klub) decydujesz o tym, gdzie i kiedy odbywają się treningi. Rodzic ma prawo decydować wyłącznie o swoim dziecku, a nie o organizacji całej akademii. To Ty jesteś w niej specem i to Ty ogarniasz sposób w jak pracujesz. Jeśli jesteś w stanie poświęcić, zwłaszcza w mniejszej akademii, kilka składek (przynajmniej na początku) uważam, że jesteś w stanie wygrać tym później zdecydowanie więcej – profesjonalizm w oczach rodziców. A ci przyprowadzą do Ciebie jeszcze lepszych zawodników. Będą świadomi tego, że wiesz co robisz.