W mniejszych klubach i akademiach (nie zawsze, ale z reguły) grupa treningowa liczy kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt dzieciaków. Na zajęciach jest wyłącznie jeden szkoleniowiec, który albo potrafi system w miarę dobrze ogarnąć, albo nie. A nawet jeśli potrafi, odpowiednio się przygotuje, rozstawi kolorowe stożki przed zajęciami, zaplanuje przejścia, to mimo wszystko nie jest w stanie wyciągnąć maksa ze swoich podopiecznych. Sam przekonałem się o tym niedawno.

Kiedyś na mój trening przyszło 5 chłopców. Stwierdziłem: co ja będę robić z taką liczbą zawodników? Fakt, miałem zaplanowaną jednostkę na więcej osób. Plan ten legł w gruzach niczym domek z kart. Musiałbym na szybko coś kombinować, ale… odpuściłem i posłałem chłopców do domu. Dziś pukam się w głowię i zrobiłbym coś zupełnie innego.

Moja nowa grupa

Od października w akademii tworzę grupę 2012-14. Nie możemy pozwolić sobie na jeden „czysty” rocznik, ale myślę, że później dokonamy podziału. Ekipa liczy 5 małych, fajnych piłkarzy, którym ciągle wiążę buty. Kiedyś pomyślałbym, że przeprowadzanie treningu dla takiej liczby uczestników mija się z celem, ale dziś powiem wam wprost – jest mega!

Na pierwszych zajęciach byli wszyscy, na drugich brakowało nam jednego malucha. Oczywiście nie zrezygnowaliśmy z treningu, bo po co? Przecież tutaj i tak skupiam się na jednostce, na zabawach sprawnościowych, trochę na kiwaniu, trochę na strzelaniu. Czy do tego potrzebuje aż 10 chłopców?

Czas dla każdego

Przy pięciu rozrabiakach mamy zawsze czas pogadać, każdego z nich mogę zapytać jak mu minął dzień. Mogą ze mną pocisnąć bajerki i pochwalić się nowymi butami. Każdemu z nich mogę poświęcić maksymalnie dużo uwagi i swojego czasu – na rozmowy, żarty czy poprawianie za dużych skarpet. Trzymanie w ryzach takiej grupy jest naprawdę dużo prostsze, a zatem i praca jest dużo fajniejsza i przyjemniejsza.

Intensywność

Po pierwsze – jak robię berka, to uciekają 4 osoby. Więc każda musi uciekać. Przy grupie 12 osób nawet przy dwóch czy trzech berkach ktoś może po prostu stanąć na 10 sekund i odpoczywać. Przecież nie jest w zasięgu wzroku goniącego. Tutaj nie ma takiej możliwości! Robimy kiwkę i grę 1×1? Wyobraź sobie, że nawet jak zrobisz „kolejkę”, stoi w niej tylko dwóch zawodników – ten, który właśnie zaczyna akcję i ten, który zaraz ją zacznie. I tak na okrągło. Jest zatem mnóstwo powtórzeń. Ok, w większej grupie możemy zrobić np. 3 boiska. Ale dopilnujesz na raz 3 boisk? Jesteś wstanie patrzeć na 3 w tym samym czasie? Wiemy, że nie. Tutaj skupiam się tylko na jednym i po kolei mogę dawać wskazówki, motywować moich chłopaków i pilnować, by wszystko przebiegało jak należy!

Jak gramy mecze to też 2×2 albo 2×3 (czy to ważne, że ktoś ma jednego więcej?). Każdy z graczy dotyka nieustannie piłkę! I nie masz 3 pól do obserwacji. Masz jedno, możesz ciągle kontrolować tych samych chłopców i skupiać się wyłącznie na nich. Niesamowity komfort. Przy takiej intensywności wystarczy 3×5 minut meczu i fajrant. W przerwach oczywiście picie i krótka rozmowa z trenerem – może być o pogodzie albo o nowej piłce na urodziny.

Spróbuj

Przyjemność prowadzenia takiego treningu jest ogromna, niczym zjedzenie całej tabliczki mlecznej czekolady. Zachęcam po spróbowania – oczywiście treningu w tej formie, a nie jedzenia czekolady w takich ilościach (choć ja mam ciężko się powstrzymać). Ja już zadecydowałem – moja najmłodsza grupa nie będzie liczyć więcej niż 8 osób. Przy większej liczbie dzieci dojdzie do podziału. I poważnie zacząłem zastanawiać się nad tym, czy w starszej drużynie nie zrobić jednego treningu z podziałem na grupy 8-10-osobowe zamiast mieć 14-16 zawodników na każdych zajęciach.