Nic nie inspiruje mnie do pisania tekstów, jak boiskowe wydarzenia. Nazwijmy to wprost – życie.

Organizowaliśmy dwa turnieje piłkarskie: jeden dla orlika młodszego (rocznik 2010) drugi dla żaka starszego (rocznik 2011). Było słonecznie, ale powietrze naprawdę zimowe. Chłopcy dali jednak radę, założyli kalesony i do 19:00 bawiliśmy się wspólnie na boisku. Twardziele! Były rzecz jasna bramki, piękne akcje z klepy, dużo kiwania i złote medale dla wszystkich. Byli też rodzice i spoko atmosfera, choć rodzicom musiałem coś wyjaśnić.

Drugi mecz rozgrywek dla żaków i rzut rożny. Chłopiec jednej z drużyn stawia piłkę pół metra od stożka. Na to „tata” z drużyny przeciwnej z lekkim oburzeniem: „ale to jest aut, czy rzut rożny?!”.

Wiesz jak zareagowały na tę sytuację dzieciaki? Na postawienie piłki pół metra od stożka? Zgadnij. Właśnie, nie zareagowały wcale. I myślę, że wiemy doskonale dlaczego – nie przejmują się takimi problemami, jak dorośli. Obok spadłaby kometa, a oni dalej graliby w piłkę. Dla maluchów nie ma znaczenia, gdzie ona jest ustawiona, młodzi piłkarze chcą strzelać gole, robić zwody, kiwać się i się cieszyć!

Żadne z dzieci nie zwróciły nawet uwagi na „wybryk” kolegi z przeciwnej drużyny. Zwrócili uwagę rodzice. Gdy ja próbowałem wyjaśnić ten „problem”, kolejna pani pogoniła mnie, ponieważ powinienem „patrzeć na boisko, bo przecież sędziuję”.

Daj mu grać. Niczego więcej nie chce. Tylko picia w przerwie

Co jest najfajniejszego w sporcie dzieci? One pragną się tym cieszyć. Twój syn chce mieć radochę, że jest na boisku, że spędza czas ze swoimi kolegami, że może przetestować nowy zwód, którego nauczył się z tobą po szkole, że mama trzyma za niego kciuki i powie po turnieju: „super zagrałeś, byłeś fantastyczny!”. Chce iść jutro do szkoły i pochwalić się medalem i że wybił piłkę z linii bramkowej!

Nie stwarzaj mu problemów, których nie widzi. Pozwól mu, by na boisku był szczęśliwy. By robił to, co kocha robić.