Gdy przychodzę na trening do grupy swoich najmniejszych piłkarzy od razu wiem, jakie pytania pojawią się tuż przed jego rozpoczęciem. „Kiedy gramy?”, „czy zagramy od razu?”, „czy zagramy na duże?”. Wiadomo, po prostu idę w ciemno – wiem, że jedno z tych pytań musi się pojawić.

Najmniejsi zawodnicy – mimo że naprawdę sporo się bawimy i uczymy poprzez różne formy gier i zabaw – odliczają, traktują wszystko jak przystawki, ale tak naprawdę wyczekują na danie główne – gierkę.

No i dochodzimy tutaj do sedna – co najmniejsi adepci piłki nożnej uwielbiają w tej gierce robić najbardziej? Kiwać? Jasne. Zakładać sito? Też. Ale każdy z nich chce być Ronaldo, Messim, Lewandowskim, Błaszczykowskim. Każdy z nich chce strzelać hat-tricki, wykonywać rzuty wolne, karne, auty, rożne. W skrócie – każdy chce być gwiazdą i dawać show, podbijać tłumy i wymyślać cieszynki. I według mnie jest to jak najbardziej okej!

Jakoś szczególnie nie zastanawiałem się nad tym na początku mojej przygody z trenowaniem (być może dlatego, iż dopiero teraz mam przyjemność pracować z najmłodszymi), ale ustawiałem tradycyjnie niezbyt duże bramki podczas różnych gierek. A co, nie ma tak łatwo – żeby zdobyć gola, trzeba się przecież napracować!

I nastąpiła zmiana.

Od jakiegoś czasu moje bramki z pachołków czy tyczek podczas małych gier nie są ustawiane na szerokość metra czy dwóch, ale np. na szerokość 5 metrów lub nawet 7 metrów. Jeśli mam grać 2×2 lub 3×3 na małe bramki, to wolę zagrać na wielkie, ale zrobić strefę strzału (by zawodnicy nie zdobywali goli z połowy, zachęcam ich tym do prowadzenia piłki, podania, szukania zawiązania akcji 1×1 lub 2×1; unikam też stania w bramkach zawodników, bo wielkiej bramki po prostu ciężej się broni, a w małej często ktoś po prostu stał całego „mecza”, by chronić do niej dostęp).

Dzięki takiemu rozwiązaniu wyniki spotkań na zajęciach nie kończą się 3:2 tylko 25:21. Każdy zawodnik zawsze dołoży jakąś bramkę od siebie, a to ktoś załaduje hat-tricka jak Dybala, a to ktoś puknie 5 w parę minut jak Lewy.

A przecież w tym wieku najważniejszą rzeczą dla trenerów jest zaszczepianie bakcyla do piłki nożnej, do aktywności fizycznej, pokazanie, że futbol to niesamowita frajda. A nic tak nie cieszy, jak wpakowanie hat-tricka kolegom z przedszkola.