To takie typowe: „gramy dalej swoje, jest 0:0” tuż po strzeleniu bramki przez nasz zespół w 14′ minucie spotkania. Znamy to – są takie, ujmę to „kultowe, powiedzonka w środowisku trenerskim, które słyszeliśmy wszyscy. Słyszeliśmy a to jako młodzi zawodnicy, a to od naszych kolegów po fachu, a to jako kibice na stadionie, siedzący koło wujka Stefana. To typek znający futbol od podszewki. Nie wiem, czy każdy takiego wujka miał, ale na pewno każdy takiego widział. „Nic nie grają, nie biegają, ja bym lepiej zagrał”.

Swoją drogą, patrząc na to trochę z dystansem, nawet to urocze. Serio.

Nie zamierzam się wymądrzać, każdy trener ma swój pomysł na wskazówki – jeśli się sprawdza, super. Każdy pewnie też ma ulubione slogany. Ja mam: „dobra piła” po udanym zagraniu moich miśków. Emocje, no co mam zrobić? Nie wszystko da się kontrolować, choć próbuję.

Nerwy – wydaję mi się, że to właśnie one odgrywają kluczową rolę. Niejednokrotnie spotykałem się na turniejach i meczach z rzucanymi przez trenera zdaniami, które były zupełnie bez sensu. Brak chłodnej głowy sprawia, iż ciężko jest przeanalizować na spokojnie, czy nasza wskazówka wnosi do drużyny jakąś poprawę.

Weźmy takie typowe „nie biegamy”. I skierujmy ten frazes to naszych zawodników. Ale jak nie biegamy? Przecież biegamy? Biegamy za wolno? Czy biegamy za mało w wysokim pressingu? Czy może jesteśmy zbyt mało agresywni w odbiorze? Czy kończy nam się tlen? Potrzebujemy zmian? Za wolno wracamy do formacji obronnej?

„Nie biegamy” utknęło mi w pamięci, kiedyś ktoś powiedział tak do drużyny (oczywiście bez nazwisk), którą prowadziłem w trakcie turnieju. I pomyślałem sobie wtedy: „Fajnie, ale co to wnosi? Co mi da to, że powiem zawodnikom, że my nie biegamy?”. Czy to będzie dla nich motywujące? Czy poprawi to jakiś element? Kto konkretnie nie biega i co ważniejsze – moje ulubione pytanie – dlaczego?

Chodzi o to, że my jako trenerzy nie możemy rzucać pustych sloganów, zupełnie nieprzemyślanych. To tak, jak w przypadku „gramy dalej, jest 0:0”, a właśnie strzeliliśmy gola. Nie, w głowach zawodników nie jest 0:0. I to chyba dobrze, prawda (o ile nie wkrada się rozluźnienie)? Może lepiej powiedzieć: „brawo, próbujmy strzelić drugą”? Może w takim wypadku lepiej nic nie mówić? Przecież jeśli ustalamy sobie przed meczem, że idziemy za ciosem, w momencie, gdy uda nam się otworzyć wynik, to zespół jest świadomy, jakie działania powinien dalej podejmować.

Wszystko opiera się na prostocie – jasne, ale także na przekazaniu w tej prostocie szczegółów. Różnica pomiędzy „źle bronimy” lub „jesteśmy źle ustawieni” a „bronimy za wysoko w momencie, gdy piłka znajduje się w tym i w tym punkcie, możemy dostać podanie za plecy, zagrajmy niżej” jest znacząca. Albo pomiędzy „nie biegamy” a „musimy być bardziej agresywni zaraz po stracie piłki, musimy starać się szybciej ją odzyskać, zepchnąć rywala w tę część boiska i założyć pressing”.

Istotą naszych komunikatów są konkrety, które odbiją się na konkretnych działaniach. Moc mają wyłącznie takie słowa, które w odpowiedni sposób zobrazują problem i pomogą naszym piłkarzom.

Puste slogany zostawmy wujkom Stefanom.