Uwielbiam ronda, czyli naszego dziadka. Ten rodzaj gry pojawia się praktycznie na każdych moich zajęciach w młodziku, ale pod różna postacią. Dostosowuję te gry do tematu zajęć, a także celu, który chcę osiągnąć. Ronda dają naprawdę sporo możliwości i w jednym ćwiczeniu można realizować różne założenia. Ale o tym napiszę innym razem.

Dziś – może nie o błędach, jakie w nich popełniałem – ale o tym, jak nie wyciągałem maksa z tych gier. Z upływem czasu wiem, co robiłem nie tak, trochę zmieniłem też swoje podejście do nich, przestałem traktować jak zabawę, a zacząłem uważać je za pełnowartościowy środek treningowy. Cóż, jako piłkarz zawsze myślałem, że dziadek to przede wszystkim frajda. Człowiek doskonali się całe życie, dlatego dobrze jest czasem przeanalizować swoją pracę i zapytać się: dlaczego robię coś tak a nie inaczej oraz jak mogę poprawić to, co robię.

Oto krótka lista zasad, które zmieniłem na przestrzeni swojej pracy. Z początku pozwalałem sobie na te rzeczy. Teraz staram się ich unikać.

Brak faz przejściowych

Moje gry kulały, zwłaszcza na samym początku mojej przygody z trenowaniem. Zawodnicy w fazie ataku utrzymują piłkę, zawodnicy w fazie bronienie po prostu mają tę piłkę odebrać. Ale co dalej? Przecież po odbiorze piłki trzeba przejść do jakiś działań ofensywnych, a po stracie do defensywnych. A tu przejęta piłka i zero reakcji. Teraz nie dopuszczam nawet myśli, by gra wyglądała w taki sposób. Ba! Gra przerywana była w momencie dotknięcia piłki przez obrońców, nawet w przypadku jakiejś malej obcierki! To niedopuszczalne. W każdym ćwiczeniu staram się, aby moi gracze mieli zadania po stracie lub odbiorze piłki – wymienienie podania przez dwóch obrońców w grze 4×2, pressing po stracie piłki czwórki atakujących. Jeśli ją odbiorą, grają dalej. Taki bonus.

Gra na „siaty”

Zrezygnowałem z tego zupełnie. To wesołe, gdy zakłada się kanał koledze, ale w pewnym momencie gracze zaczynają bardziej skupiać się na tym, kto założy ich więcej, aniżeli na zadaniach jakie mają w grze. Dodatkowo kiedyś punktowałem siatki – za siatkę zostawało się dodatkowo w środku raz jeszcze.

Ograniczanie kontaktów

„Gramy tylko na dwa kontakty” – często to mówiłem. Nie uważam tego za jakiś wielki problem, ale… jeśli zawodnik w trakcie meczu ma więcej czasu, to dlaczego nie może zrobić trzech? Nie jest to do końca logiczne. Dlatego staram się dużo rozmawiać z moimi miśkami i tłumaczyć im, że wymiana szybkich podań i ruchliwość na obwodzie jest bardziej korzystna, niż długie przytrzymywanie piłki przy nodze. Ale – no właśnie – jeśli sytuacja wymaga tego trzeciego kontaktu, to dlaczego ma go nie być, jeśli to ułatwi mu opanowanie np. trudnego podania? Znalazłem na to inny sposób – kombinuję z polem gry i jego rozmiarem. Chcę wymusić szybsze podania i mniej czasu na podejmowanie decyzji? Ustawiam mniejsze pole, dzięki temu obrońcy są po prostu bliżej, a czas i miejsce dla zawodników w fazie ataku ograniczony.

Ustawienie przy stożkach

Gra 4×2 – cztery stożki. Zawodnicy oczywiście stają przy stożkach, bo tak po prostu najwygodniej, jakby był to wyznacznik tego, gdzie ma znajdować się piłkarz przez całe 10 minut ćwiczenia. Stożki to tylko pole gry i moi zawodnicy o tym wiedzą. Nie rozpoczynają ronda przy stożkach, ale na bokach pola, po których nieustannie się przemieszczają, analizując sytuację na murawie.

Brak komunikacji

Nie zwracałem uwagi na teoretycznie najprostszą sprawę, czyli na podpowiadanie sobie w trakcie grania. „Podaj”, „zagraj”, „jestem”, „doskocz” – obecnie nawet w najprostszych formach gier naciskam na ciągłą komunikację w grupie. Wcześniej zawodnicy po prostu klepali piłkę. Teraz zachowują się jak piłkarze w trakcie meczu.

Z upływem lat widzę, jak wiele aspektów można udoskonalić. Ważne, by wyłapywać kulejące elementy i nieustannie je poprawiać. Jeśli masz jakieś własne pomysły na udoskonalenie gier typu „Rondo”, koniecznie podziel się nimi w komentarzu po postem lub na facebooku.