Trening z najmniejszymi adeptami piłki nożnej może być nie lada wyzwaniem. Dzieciaki mają mnóstwo energii, momentami wydaje się być ich dwa razy więcej, niż jest w rzeczywistości, a sznurowadła jakoś dziwnie ciągle się rozwiązują. Wreszcie zastanawiasz się, czy może produkcja obuwia sportowego dla najmniejszych nie powinna być czasem regulowana jakąś ustawą typu: zakaz wypuszczania na rynek butów ze sznurówkami, wyłącznie rzepy!

Poza rocznikiem 2007, w którym moje miśki już wiązać buty umieją (chodzą nawet na dyskoteki szkolne i urodziny do jakiś lasek – muszę kontrolować te miłości, żeby nie odciągały ich od treningów), trenuję także właśnie takich małych gagatków, pytających na zbiórce przed zajęciami: „czy będzie już mecz?”.

Raz w miesiącu staram im się dać to, czego chcą – gramy praktycznie cały trening, bo nie mogę zabierać im tej przyjemności i uśmiechu na twarzy. W momencie, gdy mówię: „dziś będzie wasz ulubiony trening”, chłopaki piszą już pieśni na moją cześć, wstają, skaczą, krzyczą z radości i wybierają składy: „Ja z Dawidem!”.

No cóż. Trzeba jednak z najmniejszych miśków także co nieco wyciągać, trzeba robić postępy, szkolić i poprawiać pewne elementy. A żeby dobrze to robić, by zajęcia były interesujące i intrygujące zarazem – muszą być dobrze opowiedzianą historią. Może nie jako całość (chociaż też mogą!), ale wybrane środki treningowe już tak. Musisz im to po prostu elegancko opakować. I druga rzecz – równie ważna – musisz być częścią tej historii.

Możesz kazać 6-latkom prowadzić piłkę między stożkami, możesz kazać uderzać na bramkę i oni to zrobią. Oczywiście. Ale nie będzie to dla nich tak atrakcyjne, jak dla ciebie, a co za tym idzie, nie wyciągasz tyle, ile powinieneś. A równie dobrze możesz uznać ich jako złodziei, a siebie jako policjanta, piłki natomiast są skradzionym skarbem, a stożki to przeszkody, które złodzieje muszą pokonać, by uciec przed stróżem prawa. I mogą prowadzić piłkę, dobrze się bawić i przy tym uczyć elementów piłkarskich. Nazywaj gry i zabawy jak chcesz – tygrysek, drzewa, wyścigi samochodowe, walki smoków, berek star wars, berek walec, zombie (o ile się nie będą bać, moi się nie boją, bo są twardzi). Pobudzaj nimi wyobraźnię dzieci, daj im być częścią jakiejś historii, a z pewnością będą one zadowolone z zajęć z tobą.

Pamiętaj też – bądź dla nich kumplem. Uciekaj razem z nimi, gdy gonią was czarne pantery albo piraci. Przybijajcie piątkę, gdy uda wam się ukończyć wyścig samochodów na pierwszym miejscu. Odkrywajcie razem skarby, skaczcie przez przeszkody. Jak są święta, to powiedz, co dostałeś pod choinkę i pytaj o prezenty. „Zmarnujesz” na to 15 minut, ale każdy z nich opowie ci historie własnego gwiazdkowego prezentu i prezentu kolegi Piotrka, który chodzi z nimi do przedszkola, ale nie chce zapisać się na treningi i nikt nie wie dlaczego.

Jedno ćwiczenie jesteś w stanie opowiedzieć na dziesiątki sposobów. Niby to samo, ale inna opowieść, więc zupełnie coś innego. Bądź kreatywny i niech twoi podopieczni także tacy będą!


Polub Piłkarskiego Kołcza na Facebooku!